Maja urodziła się w 42 tygodniu. Poród był długi i ciężki. Córka przez 3h, podczas skurczy partych, wchodziła w kanał rodny i wracała. Ostatecznie urodziła się przez cesarskie cięcie. Otrzymała 10 punktów, była zdrowa i śliczna. Po dwóch dniach córka była badana przez neonatologa, który stwierdził, że córka ma dziwną główkę, ale spojrzała na mnie i stwierdziła: „To po mamie”. Wszyscy się z tego śmialiśmy. Po wyjściu ze szpitala, wszystko układało się bardzo dobrze. Maja rozwijała się książkowo, była wesołym dzieckiem. Na badaniach kontrolnych, wszystkie wymiary mieściły się w normach. Kilka razy pytałam pediatry, czy aby na pewno główka ma dobry kształt i zawsze słyszałam, że nie mogę doszukiwać się chorób u zdrowego dziecka lub „taka jej uroda”.
Oczywiście wierzyłam zapewnieniom, że wszystko jest dobrze. Jak córka skończyła 4,5 miesiąca, podczas badania kontrolnego przed szczepieniem, Pani doktor stwierdziła, że wydaje jej się, że córce zarasta już ciemiączko. Nie była tego pewna i kazała czekać co będzie dalej. Uspokajała nas, że niektóre dzieci tak mają i nie jest to żaden powód do niepokoju. Ja dla swojego spokoju chciałam, aby Maję obejrzał neurolog. I tak trafiliśmy do bardzo kompetentnej Pani doktor, która po usłyszeniu od nas z czym przychodzimy, powiedziała tylko, że jest to nasz najmniejszy problem, ponieważ podejrzewa u córki zrośnięte szwy czaszkowe. Jak to usłyszałam, prawie zemdlałam. Tego samego dnia Maja miała wykonaną tomografię komputerową i niestety diagnoza się potwierdziła. Maja miała zrośnięty szew strzałkowy. Świat mi się zawalił, moja zdrowa córka, nie jest zdrowa. Zaczęłam czytać o kraniosynostozie. Byłam coraz bardziej przestraszona, bałam się, że Maja nie będzie się dobrze rozwijać, że za chwilę pojawią się choroby wywołane uciskiem na mózg. Szybko udało mi się trafić na pewną grupę na facebook’u, na której rodzice opisywali ich historie. Po przeczytaniu chyba wszystkich postów, trafiłam na rodzica, który wspomniał o drugiej metodzie leczenia, mniej inwazyjnej, metodzie sprężynkowej. Tym sposobem trafiłam do drugiej grupy, w której udzielała się
Pani doktor Dagmara Szymkowicz-Kudełko. Napisałam do niej na facebook’u w niedzielę o godzinie 23 z myślą, że pewnie nie odpisze, albo odpisze kiedyś. Jak bardzo się pomyliłam. Odpowiedź dostałam po 2 minutach. Pani doktor zaprosiła nas do Warszawy na konsultację. Po kilku dniach byliśmy w Centrum Zdrowia Dziecka i Pani doktor przez godzinę tłumaczyła nam jak wygląda sytuacja naszej córki, na czym polega zabieg, odpowiadała na wszystkie pytania, a było ich bardzo dużo. Termin operacji był po 3 tygodniach, córka miała wtedy 5,5 miesiąca.
Był to dla nas straszny czas. Jak się później okazało, dla naszej córki nie. Dziecko po 2 dniach od operacji już się uśmiechało, chciało się bawić. Jak wróciliśmy do domu, z dnia na dzień było jeszcze lepiej. Po 4 miesiącach, była druga operacja (usunięcie sprężynek), po której dziecko doszło do siebie jeszcze szybciej. Dziś minął prawie rok od pierwszej operacji, a my już nawet tego nie pamiętamy. Córka ma bujne włosy, biega, rozrabia. Znowu jest zdrową i śliczną dziewczynką.
Bardzo chcielibyśmy podziękować Pani doktor Dagmarze Szymkowicz-Kudełko za pomoc. Nigdy nie spotkaliśmy tak cudownego lekarza. Do dzisiejszego dnia zdarza mi się pisać do pani doktor jak mam jakieś wątpliwości i zawsze otrzymuje rzetelną odpowiedź. Jest Pani najlepszą osobą, na jaką mogliśmy trafić.
